English Matters - magazyn dla uczących się angielskiego.
W dzisiejszych czasach bardzo ważna jest znajomość języków obcych. Tym, którym nauka w szkole lub domu nie wystarcza z pomocą przychodzi wydawnictwo Colorful Media, które wydaje magazyny w języku angielskim, niemieckim, hiszpańskim, włoskim i francuskim. W 58 wydaniu English Maters znajdziemy artykuł o uwilbianej przez miliony Emma'ie Watson, poznamy historię memów, kulisy życia Wiliama Sheakspeara i Zoe Sugg czyli vlogerki oraz autorki "Girl Online" (RECENZJA) i "Girl Online. W trasie" (RECENZJA) W wydaniu specjalnym "Straight from the blogs" poznamy tajniki tego jak być szczęśliwym singlem, jak poprawnie uzywać 'as' jako 'like' i wybierzemy się na wycieczkę po przepięknych zakątkach Szkocji! A to tylko część tego co mozna znaleźć w powyższych numerach English Matters. Dodatkowo do każdego artykułu dodana jest lista trudniejszych słówek i zwrotów w nim użytych dzieki czemu nie bedziemy musieli zaglądać do słownikach gdy wpadniemy na słowo, którego nie znamy. Jest także możliwość ściągnięcia i odsłuchania tekstów z English Matters. Nie świetna metoda uczenia się wymowy? I jeszcze jaka przyjemna! Każdy z artykułów jest napisany luźno i z poczuciem humoru i co najważniejsze są one naprawdę bardzo ciekawe. Sądzę, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Serdecznie polecam wszystkim uczącym się języków! Za magazyn serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media. Do napisania!
Tytuł: 7 razy dziś Autor: Lauren Oliver Wydawnictwo: Moondrive Liczba Stron: 384 Tłumaczenie: Mateusz Borowski Premiera: 3.06.2015 Nazywam się Sam Kingston. Jestem popularna, mam przystojnego chłopaka i szalone przyjaciółki, z którymi świetnie się bawię. Czuję się lepsza od nudnych kujonów i śmieję się z dziewczyn, które nigdy nie dostały liściku miłosnego. Robię, co chcę i kiedy chcę. Nie obchodzi mnie, czy kogoś zranię, bo i tak wszystko uchodzi mi na sucho. Aż do dzisiaj…
Wychodzę z imprezy. Oślepiają mnie światła samochodu jadącego z naprzeciwka. Czuję niewyobrażalny ból. Spadam w niekończącą się pustkę. Umarłam? A jednak budzę się w swoim łóżku. Tylko że znów jest piątek 12 lutego, a ja od nowa przeżywam ten sam dzień. Czy naprawdę zasłużyłam na tak surową karę? Chcę tylko odzyskać moje idealne życie. Bo przecież było idealne, prawda? Oprawa graficzna Okładka jest dość abstrakcyjna, dlatego na pierwszy rzut oka może wyglądać dziwnie. Jest ładna, ale jednak na mojej półce są ciekawsze okładki. Brakuje jej "tego czegoś", po prostu nie przemawia do mnie. 4/5 Fabuła Nie ukrywam, że mam mieszane uczucia. Nie jest to dość ambitna powieść, ale z drugiej, miała w sobie coś, co mnie przyciągnęło. Momentami akcja była nużąca, ale za chwilę nie mogłam się od niej oderwać... Pomimo codziennej rutyny, za każdym razem działo się coś nowego, każdy dzień różnił się od poprzedniego. Na pewno książka daje wiele do myślenia. Przez 7 dni główna bohaterka odkrywa jak bardzo żyła w błędzie. Zdziwiło mnie również zakończenie. Byłam pewna jak się skończy, bo było to nad wyraz oczywiste. Jednak pomimo mojego zaskoczenia, ostatnie strony były pozbawione emocji. Przeczytałam ostatnie zdanie i jedyne co przyszło mi na myśl to "w końcu koniec". 3/5 Bohaterowie Na pewno wielu osobom nie spodoba się główna bohaterka. Jej zachowanie potrafiło być odpychające i wredne. Jednak nie zraziła mnie tym do siebie. Z dnia na dzień przechodziła niewielkie metamorfozy, postrzegała świat inaczej. Dziwną postacią był dla mnie Kent. Na początku odebrałam go jako psychopatę, a pod koniec okazało się, że właściwie jest normalnym chłopakiem. Denerwującymi postaciami były przyjaciółki Sam. Zostały stworzone na wzór typowej, amerykańskiej dziewczyny z filmu - alkohol, narkotyki, kompletny brak jakiejkolwiek wyobraźni i rozumu. 4/5 Styl autorki Styl Lauren Oliver nie był zachwycający, jednak czytało mi się książkę z przyjemnością. Żałuję, że autorka nie rozwinęła bardziej historii innych bohaterów. Zastosowała dużą ilość wulgaryzmów, co jednak było w tej sytuacji uzasadnione. 4/5
Wynik 15/20"Żyj tak, aby niczego nie żałować" Do napisania!
,,Chłopak który stracił głowę" - recenzja Autor: John Carey Whaley Wydawnictwo: Moondrive
Tytuł Oryginału: Noggin Tłumaczenie: Małgorzata Kafel Liczba stron: 351 Poznaj Travisa. Ma 16 lat, superdziewczynę i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół przeszczepiono mu od zdrowego człowieka. Jest tylko jeden problem – na razie rozwój medycyny nie pozwala na przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego chłopak musi zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i czekać. Żegna się więc z bliskimi, bo nie wie, czy i kiedy się z nimi zobaczy.
Budzi się pięć lat później. Ma własną głowę i atrakcyjne, choć obce ciało. Świat z pozoru jest taki sam jak dawniej. Jednak powrót do życia wygląda inaczej, niż Travis to sobie wyobrażał. Jego przyjaciele są już na studiach, rodzice coś przed nim ukrywają, a dziewczyna… Hmm, wygląda na to, że ma narzeczonego. Trudno się dziwić, że chłopak nie ma zamiaru się z tym pogodzić.
Fabuła ,,Chłopak, który stracił głowę" to na pierwszy rzut oka książka dziwna i niebywale oryginalna. No bo ile razy spotkaliście się z motywem kriogenicznego zamrażania głowy i przyczepiania jej do innego ciała? No właśnie. Na początku trochę mnie to odstraszało, bo w końcu miała być to książka obyczajowa, a na taką się nie zanosiło. Na szczęście się przełamałam i w końcu po nią sięgnęłam i wiecie co? Urzekła mnie. Od pierwszej strony wiedziałam, że się w niej zakocham. Choć mamy w niej do czynienia ze śmiertelną chorobą nastolatka to nie dopadnie nas depresyjny nastrój i klimat smutku i przygnębienia. Wręcz przeciwnie. Bardzo często śmiałam się przy niej na głos, co mi przy książkach zdarza się naprawdę rzadko ;) Były także momenty, w których po prostu siedziałam z rozdziawioną buzią ze zdziwienia i te zmuszające do refleksji :) 5/5 Bohaterowie Travis przypadł mi do gustu od samego początku. Polubiłam jego poczucie humoru, dystans do siebie i to, że mimo swojego młodego wieku momentami wykazywał się inteligencją (tak, nie zawsze). Moim zdecydowanym ulubieńcem jest Hatton, czyli typowy śmieszek i to dzięki niemu najczęściej uśmiechałam się przy tej książce. Był mega uroczy nawet kiedy irytował! Kylie i Cate, czyli głowni przyjaciele Travisa byli w porządku. Cate momentami denerwowała mnie swoim...racjonalnym postępowaniem, ale jednak ją rozumiem. 5/5 Styl autora Autor idealnie wcielił się w 16 latka i nie miał problemów z pisaniem z jego punktu widzenia. Ma lekki styl, który bardzo mi się spodobał. Świetnie wplatał żarty nawet w nieodpowiednie do tego sytuacje. Potrafił wciągnąć mnie w historię tak, że nie wiedzieć kiedy ją skończyłam. 5/5 Oprawa graficzna Okładka jest naprawdę ładna. Na pewno przyciąga wzrok i jest tak samo...osobliwa co książka :) 5/5 Wynik 20/20 Jedyną wadą tej książki jest to, że jest taka krótka! Gorąco polecam! :) Do napisania!
5/03/2016
W ramionach gwiazd - recenzja
Autor: Amie Kaufman, Meagan Spooner Wydawnictwo: Moondrive Liczba stron: 488 Tłumaczenie: Martyna Tomczak Premiera: 02.03.2016 Jedno jego spojrzenie wystarczy, by rozpalić we mnie krew. Zdaje mu się, że nie widzę, jak wyciąga rękę w moją stronę i jak powstrzymuje się w ostatniej chwili. Jest niecierpliwy, ale potrafi się hamować – chce mnie odzyskać, ale czeka. Myśli, że mamy czas."
Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac – córka najbogatszego człowieka w całej galaktyce, i Tarver – młody bohater wojenny, który nie należy do elity. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać. Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w świecie, z którego pochodzą, ich związek jest skazany na potępienie. Czy mimo to nadal będą chcieli opuścić planetę? Fabuła Bogata dziewczyna i normalny chłopak. Ich miłość jest zakazana, ale oni nic sobie z tego nie robią. W dodatku rozbijają się na statku (kosmicznym). Troche jak Tytanic, co nie? Kocham tytanica, więc mi to porównanie kompletnie nie przeszkadzało. Wręcz zakochałam się w tej historii od pierwszej strony. Historia Lilac i Tarvera od początku okazała się inna niż większość historii miłosnych. Ich relacja rozwijała się powoli, stopniowo i naturalnie. Przez większość powieści towarzyszymy bohaterom w odkrywaniu nowej planety, na której się znaleźli. Mogłoby się wydawać, że będzie to nudne i monotonne. Nic bardziej mylnego! Właśnie dzięki odkrywaniu tajemnic tej planety i cudownym relacjom pomiędzy bohaterami nie mogłam się od niej oderwać. Z każdym kolejnym rozdziałem chcemy brnać w tą historię bardziej i bardziej aż w końcu dojdziemy do ostatniej strony gdzie nie będziemy wiedzieli co ze sobą zrobić. A mieszanina wzruszenia, radości i skornsternowania będzie się w nas kotłować jeszcze długo. 5/5 Bohaterowie Lilac i Tarver to jedna z moich ulubionych par wszechczasów. Kocham ich za inteligencje, charyzme i spryt. Lilac i Tarver to indywidualiści, każdy uparty i trwający przy swoim. Wreszcie stworzono bohaterów, którzy nie denerwowali mnie na każdym kroku swoją głupotą, a wręcz zadziwiali inteligencją. 5/5 Styl autorów Autorki ,, W ramionach gwiazd" przeniosły mnie w zupełnie inny świat, z którego nie chciałam wychodzić. W świat Lilac i Tarvera który pochłonął mnie doszczętnie. Dialogi i opisy były pełne emocji. W jednej chwili prawie płakałam, a w drugiej się śmiałam. Bardzo dobrym posunięciem była narracja ze strony zarówno Lilac jak i Tarvera, co pozwoliło nam wczuć się w sytuację obojga i jeszcze bardziej się z nimi zżyć. Pomiędzy rozdziałami znajdują się cudowne fragmenty z przesłuchania Tarvera. To przy nich najbardziej sie uśmiałam. Tarver zaprezentował tam mistrzostwa sarkazmu i charyzmy ;). 5/5 Oprawa graficzna Okładka jest nieco przesłodzona, w porównaniu z treścią. Co nie zmienia faktu, że jest naprawde ładna. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy w zagranicznym wydaniu od razu się zakochałam, choć sądziłam, że w środku kryje się zupełnie inna historia :) 5/5 Wynik 20/20 Koniecznie musicie przeczytać ,,W ramionach gwiazd"! Książka ląduje na mojej półce ulubieńców, a ja z niecierpliwością czekam na kolejną część.